Myślałam, że następny zegar to pikuś , a tu niespodzianka . Serwetka położyła się ok . Trochę leciutkie zmarszczenia ale dama Kocica trochę retro, więc nie przeszkadzały wizualnie . Nie byłam pewna, czy coś jeszcze z nim robić . Chciałam zrobić spękania . Odradzano mi, mówiąc, że jest tak OK . Ale ja się nie posłuchałam . Pierwszy preparat nawet zrobił to co powinien, ale jednocześnie pozostawił okrągłe puste miejsca . Tak jakby się nie rozprowadził równo po całości . Wsadziłam zegar pod wrzątek i rozpuściłam lakier . Drugie podejście i znów niewypał . Zamiast spękań smugi zastygniętego lakieru . Zeskrobałam.
Trzecie podejście . I tu pomyślałam, że było za zimno . W sklepiku jeszcze nie grzałam i pewnie to było przyczyną.
Zapaliłam piec i zegar wylądował na piecu . I wyszło . I to bardzo śmiesznie . Mi się podoba .
I jeszcze jak zmywałam pierwszy lakier, drewno napuchło i od tyłu brzydko wyglądało na brzegach . Wpadłam na pomysł, żeby brzeg podrobić na "staro" . Pasta 3D i wyszły spękania, potem niedbale pozłocone . Z tyłu zamaskowałam mechanizm . Jak się będzie z boku patrzyło, to będzie się widziało popękaną np. ściankę . Nie wiem jak to nazwać .
Spękania wyszły śmiesznie - jak popękane szkło . Drobne i grubsze rysy .